66hsqjleqe53d4r4vo05aghtyqo5tl

Małżeńska nieuczciwość

10 listopada, 2020
Autor: Adam

Kłopoty Pana Marka, rozwijały się pomału. Początkowe pasmo sukcesów zawodowych, nieoczekiwanie przekuło się na poważne problemy rodzinne oraz zadłużenie dot. spłaty dwóch nieruchomości. Pomyślnie przeprowadzony proces upadłościowy, pozwolił Panu Markowi „odbić się od dna”.

Mam na imię Marek i mam 40 lat. Poznając swoją żonę czułem, że cały świat stoi przede mną otworem. Świetnie się dogadywaliśmy i mieliśmy podobne aspiracje – tak wówczas myślałem. Wziąłem kredyt na mieszkanie w Stargardzie w PKO BP na kwotę 190 tys zł. Mieszkanie miało nam dać stabilizację oraz bezpieczeństwo, ponieważ chcieliśmy starać się w niedługim czasie o dziecko. Moja ówczesna praca pozwoliła nam na taki krok. Wysokość raty była znośna i nie uszczuplała naszego miesięcznego budżetu. W momencie gdy żona zaszła w ciąże, pracowałem już tylko ja, nadal byłem w stanie opłacać kredyt bez większego problemu.
Gdy urodziła się nasza córka – byłem w siódmym niebie. Nigdy nie rozumiałem tej „innej” miłości, aż do czasu, gdy po raz pierwszy jej nie zobaczyłem. Wiedziałem, że ten mały człowiek mnie potrzebuje, więc miałem jeszcze większą motywację do pracy, aby zapewnić mu wszystko co niezbędne.
Żona szybko wykorzystała mój entuzjazm i wymusiła podjęcie lepiej płatnej pracy, ponieważ chciała kupić działkę i wybudować dom – jak twierdziła – dla dobra dziecka. Ta decyzja wiązała się z szukaniem pracy w innym mieście. Lepsze oferty pracy z pensją nawet dwukrotnie wyższą od mojej obecnej były najbliższej w Szczecinie. Postanowiłem zaryzykować i spróbować. Po niedługim czasie udało mi się dostać pracę w firmie rekrutacyjnej – pozyskiwałem nowych pracowników do pracy zagranicznej. Wówczas wziąłem kolejny kredyt na kwotę 450 tys zł w banku Millenium z poręczeniem żony. Praca w innym mieście wiązała się niestety z rzadszym widywaniem rodziny co chwilami doprowadzało mnie do rozpaczy.
Żona zapewniała mnie, że to nic między nami nie zmieni i nie mam powodu do zmartwień. W dalszym ciągu nie pracowała, opiekowała się dzieckiem. Przelewałem jej miesięcznie kilka tysięcy złotych i sam opłacałem oba zobowiązania. Nie zostawało mi wiele na życie w Szczecinie. Ufałem żonie wierząc, że odkłada pieniądze.
W pewnym momencie firma postanowiła o przeniesieniu się aż do Warszawy, aby w Szczecinie została tylko mała filia – rozważali w niedługim czasie jej całkowite zamknięcie, aby maksymalnie skupić się na stolicy. Żona wówczas pokręciła nosem, ale finalnie nie miała nic przeciwko, abym udał się za firmą, aż do Warszawy – skoro miało to przyspieszyć spłatę kredytów to dlaczego nie?
Niechętnie, ale jednak zgodziłem się, przyznając słuszność żonie, że to rozsądne rozwiązanie. Działka już stała, a nasz dom był w budowie. Potrzebowaliśmy większych pieniędzy. Pracowałem ciężko, robiłem masę nadgodzin, aby nie myśleć o rozłące. Moje zarobki polepszyły się na tyle, że mogłem nadpłacić kilka rat.
Pracowałem w ten sposób przez ponad rok, raz na kilka weekendów zajeżdżając do domu w Stargardzie. Już wtedy czułem oschłość ze strony żony, jakby przeszkadzała jej moja obecność. Mimo, ze moje pobyty w domu były krótkie to miałem nieodparte wrażenie, że jestem tam za długo. Nie mogłem nacieszyć się córką, ponieważ po chwili musiałem być w Warszawie w pracy.
Firma w, której pracowałem okazała się wyjątkowo rozwojowa i rozważała przeniesie się za granicę – do Niemiec. Jednak warunki finansowe nie uległyby zmianie co dla mnie na rynek niemiecki było nie do przyjęcia. Nie wiedziałem co zrobić – zadzwoniłem do żony. Usłyszałem, że mam jechać, ale ja nie chciałem. Nie chciałem być jeszcze dalej od rodziny. Wiedziałem, że muszę podjąć męską decyzję – albo wrócić do domu, albo jechać za granicę.
Postanowiłem wrócić do domu – to się bardzo nie spodobało mojej małżonce. Niewiele czekałem, aby moje rzeczy zostały wyrzucone za drzwi. Oskarżyła mnie o zaniedbanie. Padło wiele słów, których kompletnie nie rozumiałem. Przecież wysyłałem jej oszczędności, z których spokojnie spłacilibyśmy kilka rat, akurat abym znalazł nową pracę.
Nie mogłem przypuszczać, że związałem się z tak nieodpowiedzialną kobietą, która wszystkie przelewane przeze mnie pieniądze trwoniła na kosmetyki i nowe ubrania, zostawiając wielką dziurę w oszczędnościach. Poczułem się oszukany – byłem dla niej wygodnym bankomatem na wyłączność. Najbardziej w tym całym zamieszaniu ucierpiało dziecko. Nie widziałem jej pierwszych kroków, nie słyszałem pierwszego słowa, bo ciągle byłem zajęty pracą.
Wyniosłem się do kawalerki w Szczecinie z niewielkimi oszczędnościami. Musiałem na gwałt znaleźć nowe zatrudnienie. Zawsze byłem uczciwy wobec wierzycieli – chciałem aby tak pozostało, więc zwróciłem się do banków z prośbą o zawieszenie rat, abym mógł odnaleźć się w nowej rzeczywistości. PKO przystało na moją prośbę, jednak Millenium oczekiwało terminowych wpłat.
Postanowiłem podjąć działania prawne i doprowadzić do rozwodu. W 2012 roku uzyskałem rozwód bez orzekania o winie. Żona pozwała mnie o alimenty na dziecko w wysokości 900zł miesięcznie. Musiałem się odnaleźć i zacząć działać – bezsilność i niemoc mnie zżerały od środka. Podjąłem pracę, która ledwo starczała na opłacenie rat oraz bieżące wydatki. Byłem spokojny, że wierzyciele na razie dali mi spokój i że nie pojawi się komornik.
Mimo wszystko ciągłość tej sytuacji sprawiła, że popadłem w depresję, a alkohol był moim cowieczornym przyjacielem. Dobijała mnie myśl, że miałem wszystko, a dziś mieszkam na 25 m2 w wynajętym mieszkaniu bez perspektyw. Snułem w głowie różne scenariusze, które w kończyły się w lepszy bądź gorszy dla mnie sposób.
Rzadko widziałem się ze swoim dzieckiem co dodatkowo mnie frustrowało. Była żona mocno utrudniała nam kontakt, wyciągając tylko rękę po alimenty. Płaciłem wszystkie wspólne zobowiązania, może bezmyślnie, może powinienem wtedy o to zawalczyć…
Po pewnym czasie dostałem pozew z powództwa byłej żony o podział majątku. Wnioskowała ona wówczas o to, aby mieszkanie w Stargardzie oddać jej, a ja mogę sobie zabrać działkę z nieukończonym domem. Udało mi się sprzedać mieszkanie, którym spłaciłem mniejszy kredyt.
Zawnioskowałem o udział Millenium jako uczestnika w rozprawie i licytację nieruchomości oraz podział pozostałej kwoty wynikającej z kredytów na pół. Wtedy każde z nas zostałoby z długiem wobec banku. Niestety bank nie był zainteresowany uczestniczeniem w postępowaniu.
Sąd jakoś ten majątek podzielić musiał i zasądził dom mojej byłej żonie wspominając o obowiązku spłacania przez nią kredytów, ale jak się później dowiedziałem kredytodawcy nie obliguje to do niczego. Wówczas przestałem płacić kredyt, ponieważ logicznym było dla mnie to, że opłacać powinien go ten do kogo należy majątek.
Z tego co później do mnie dotarło, była żona w kółko zawieszała kredyt, aby w jakiś sposób go utrzymać. Od lat nie pracowała i było jej wygodnie, więc było to dla niej ogromną zmianą – oczywiście na minus. Bałem się, że temat wróci do mnie jak bumerang w chwili, gdy przyjdzie moment, że nie zapłaci.
Gdy kredyt przestał być spłacany zostaliśmy pozwani z byłą żoną do spłaty w sposób solidarny. Zatem nie miałem majątku, choć do spłaty był cały dług. Finalnie była żona zdecydowała się pierwsza na upadłość, tym samym dom wszedł w masę upadłościową i został spieniężony na poczet jej wierzytelności, a ja zostałem z długiem. Dlatego również postanowiłem skorzystać z takiego rozwiązania, które pozwoli mi zacząć wszystko na nowo. Moja sytuacja została rozpatrzona przez Sąd w sposób indywidualny co przyczyniło się do pozytywnej decyzji. Już teraz czuję, że spadł mi z serca wielki kamień, który mnie przygniatał. Chciałbym z tego miejsca podziękować doradcom oraz prawnikom, którzy zaangażowali się w moją sprawę i wspierali mnie przez cały proces upadłościowy. Dzięki nim mój wniosek został napisany tak jak należy – dziękuję.

Jesteśmy otwarci na rozmowę z Tobą. Skontaktuj się z nami.

Każda historia jest inna, tak jak i jej bohater. Zrób pierwszy krok do nowego życia i pozostaw swoje dane. Skontaktujemy się z Tobą i znajdziemy rozwiązanie.

Zostaw kontakt, oddzwonimy