66hsqjleqe53d4r4vo05aghtyqo5tl

Mam na imię Elwira, mam 60 lat, mieszkam w Gorzowie Wielkopolskim

12 kwietnia, 2021
Autor: Adam

Zawód żołnierza jest strasznie niewdzięczny. Stres, którego doświadcza na co dzień sprawia, że zamyka się w sobie. Permanentnie musztrowany, przenosi swoje emocje i zachowania do domu.

Zawód żołnierza jest strasznie niewdzięczny. Stres, którego doświadcza na co dzień sprawia, że zamyka się w sobie. Permanentnie musztrowany, przenosi swoje emocje i zachowania do domu. Mój mąż był spokojnym, kochanym człowiekiem, jednak po jego powrocie z wojska zaczęło się tylko psuć. Mam na imię Elwira, mam 60 lat, mieszkam w Gorzowie Wielkopolskim. Moja historia to bolesna przeszłość, którą z trudem opisuję i do, której z zawstydzeniem wracam.

Naszym marzeniem od zawsze było kupno domu, zwłaszcza, że na świat miało przyjść nasze pierwsze dziecko. Mąż, gdy wyszedł od razu podjął pracę i całkiem dobrze zarabiał. Chcieliśmy zaoszczędzić na kredyt, więc w tamtej chwili mieszkaliśmy na wynajętym. Z pomocą rodziny kupiliśmy dom, byłam w nim współwłaścicielem. Żyło nam się całkiem dobrze i podjęliśmy decyzję o drugim dziecku. Widziałam w zachowaniu męża dziwne sprzeczności. Miałam nieodparte wrażenie, że miotał się w decyzjach. Z jednej strony chciał drugie dziecko, a z drugiej drażniło go pierwsze. Próbował musztrować dwuletniego syna. Tłumaczyłam mu, że przecież to jeszcze dziecko i wszystkiego się uczy, ale on jakby tego nie rozumiał. Chciał, aby Pawełek w wieku dwóch lat stał się poważniejszy. To mi zaświeciło w głowie czerwoną lampkę, która później na stałe już się paliła.

Jeszcze będąc w ciąży, zaczęły się kłótnie o nic. Szukał powodu do upokorzenia mnie, wyśmiania. Wówczas uderzył mnie pierwszy raz. Wiem, że powinnam odejść, ale bałam się, że nie przetrwam. Miałam z nim wspólny kredyt, dziecko w drodze. Postarałam się zapomnieć.

Z jego strony nie było żadnej skruchy, ani refleksji, że uderzył żonę, która pod sercem nosi jego dziecko. Miałam wrażenie, że nas w głębi duszy nienawidzi. Kilkukrotnie przyłapałam go z alkoholem. Zaczęło się od niepozornego drinka wieczorem, aż przyszło do codziennego picia. Pracował, ale wracał z kwaśną miną. Stał się wobec nas agresywny. Były wyzwiska, rozkazy, nakazy i podnoszenie ręki. Pamiętam jakby to było wczoraj, że zasłoniłam dziecko w ostatniej chwili, gdy rzucił w nie popielniczką.

Każdy dzień z tym człowiekiem był prawdziwą męczarnią, ale do każdej sytuacji człowiek prędzej czy później się przyzwyczaja. Żyłam w tym przekonaniu kilka dobrych lat. Pewnej nocy, gdy go nie było, spakowałam swoje rzeczy oraz dzieci i wyszłam z domu. Ugościła mnie znajoma, przyjmując jak własną rodzinę. Miałam u niej czas na zorganizowanie mieszkania na wynajem, by w następstwie wnieść pozew o rozwód. Nie wiem czy wtedy mnie szukał czy nie, ale w krótkim czasie dostałam informację, że nie płacił rat za dom. Czas spędzony u niej był dla mnie spokojem, jakiego nie doświadczyłam od lat.

Doszły mnie słuchy, że kogoś sobie sprowadzał do domu, ale nie wyrażał żadnego zainteresowania dziećmi. Dopiero, gdy znalazłam lokum, które musiałam opłacać sama, pojawił się. Nie wiem w jaki sposób dowiedział się, gdzie mieszkam. Był zły. Rozkazał mi wrócić do domu z dziećmi. Nie ugięłam się. Bałam się powrotu i tego, że znowu będę czyimś popychadłem. Podjęłam pracę, więc jako tako sobie radziłam z utrzymaniem, ale nie wystarczało to na wszystko. Były miesiące, że musiałam wybierać czy kupić jedzenie czy opłacić mieszkanie. Byłam wtedy strasznie zdesperowana, więc zaczęłam zaciągać pożyczki. Pomagały, ale tylko na chwilę. Wpadłam w spiralę zadłużeń, gdzie odsetki były zabójcze i czułam, że nigdy nie dam rady tego spłacić.

Wniosłam pozew o rozwód. Oczywiście mąż utrudniał całą rozprawę. Szukał argumentów, które przemawiały za tym, aby odebrać mi dzieci. Jednak wyrok był jednoznaczny – odebranie praw rodzicielskich, a on sam został skazany za znęcanie się nad rodziną w sensie fizycznym jak i psychicznym na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Oczywiście rozwód został ogłoszony z jego winy. Wtedy stał się jeszcze bardziej porywczy. Nie wytrzymał i został zamknięty na rok w zakładzie karnym.

W tym czasie doszła do mnie informacja, że komornik szykuje licytację komorniczą naszego domu. Bardzo chciałam zachować moją ½ domu, dlatego podjęłam spontaniczną decyzję, aby uzyskać jeszcze kilka kredytów na jej wykup. Czułam się do tego przygotowana, ale niestety zostałam przelicytowana. Tonęłam w długach nie mogąc zapewnić swoim dzieciom żadnej stabilizacji ani normalnego dzieciństwa.

Obecnie dzieci są odchowane i żyją po swojemu, a ja zostałam sama. Od zawsze miałam jakieś zadłużenia. Wynikały one głównie z zaufania do niewłaściwej osoby jak i obawy, że moim dzieciom czegoś zabraknie. Wiem, że gdyby nie Upadłość Konsumencka to nigdy bym się z nie wygrzebała z tego bagna. Dziś mając 60 lat w końcu myślę pozytywnie. Życie mnie doświadczyło i wiem jakie błędy popełniłam – wiem jakich już nigdy nie popełnię. Cieszę się, że dostałam szansę na nowe życie.

Jesteśmy otwarci na rozmowę z Tobą. Skontaktuj się z nami.

Każda historia jest inna, tak jak i jej bohater. Zrób pierwszy krok do nowego życia i pozostaw swoje dane. Skontaktujemy się z Tobą i znajdziemy rozwiązanie.

Zostaw kontakt, oddzwonimy