66hsqjleqe53d4r4vo05aghtyqo5tl

Mam na imię Mirosław, mieszkam w Poznaniu

1 marca, 2021
Autor: Adam

Dziś wraz z rodziną żyjemy na przyzwoitym poziomie odbijając się od dna. Nie dzwonią już do mnie komornicy ani widykaorzy. Dawno nie czułem takiej wolności

Mam na imię Mirosław, mieszkam w Poznaniu i od zawsze kochałem obróbkę drewna. Jestem stolarzem, mam wykształcenie w tym kierunku i praca przy drewnie od zawsze sprawiała mi przyjemność. Jestem w związku małżeńskim od ponad 15 lat i mam dwójkę dzieci.

Przed długi czas żyło nam się naprawdę dobrze. Miałem w porządku zarobki, które pozwalały nam na wzięcie kredytu na mieszkanie oraz godne życie. Nasz syn cierpi na rdzeniowy zanik mięśni. Wymaga rehabilitacji, stałej pomocy przy codziennych czynnościach oraz wizyt lekarskich. To również są koszty, które musieliśmy ponosić. Syn ma problemy z chodzeniem i wstawaniem, więc wspólnie z żoną uznaliśmy, że to właśnie ona zostanie w domu i będzie opiekować się dzieckiem. Moim zadaniem było zapewnienie niezbędnych środków, aby utrzymać rodzinę.

W firmie pracowałem od ponad 10 lat i czułem się tam naprawdę dobrze. Niestety ten stan rzeczy się skończył, gdy pojawił się nowy zarząd. Zaczęło się ucinanie premii. W konsekwencji zwolnili mnie, aby znów zatrudnić, ale już na niekorzystnych warunkach. Dostałem mniejszą stawkę i praktyczny brak premii co skutkowało niewystarczającymi środkami na opłacenie kredytu oraz rehabilitacji dziecka. Zacząłem poważnie rozważać zmianę pracy, ponieważ z szefostwem nie szło się dogadać. Przy każdej rozmowie byłem zbywany. Usilnie próbowali mi wmówić, że to stan przejściowy i będzie lepiej. Nie chciałem w to jednak wierzyć, ponieważ od zmiany zarządu minęło dobrych kilka miesięcy.

Zwolniłem się sam i od razu zatrudniłem w innym zakładzie, który również zajmował się obróbką drewna. Nie chciałem rezygnować z zawodu, ponieważ czułem się w tym naprawdę dobrze. Pracodawca wydawał się w porządku, więc postanowiłem nieco odkuć budżet biorąc zobowiązanie pozabankowe. Kiedyś zdarzało mi się brać chwilówki, ale zawsze je spłacałem. Myślałem, że teraz będzie tak samo. Wszystko szło dobrze, dopóki nie przyszedł kryzys gospodarczy, który całkowicie zamroził firmie środki. Zatem po raz kolejny dostawałem mniejszą pensję. Postanowiłem kolejny raz spróbować szczęścia w innej firmie. Jak mówi przysłowie – „z deszczu pod rynnę”. Firma, która mnie przyjęła, nie wytrzymała kryzysu i po roku zbankrutowała.

Załamałem ręce. Usilnie szukałem pracy gdziekolwiek. Przestałem przebierać w ofertach, po prostu potrzebowałem uczciwie zarobić większy grosz. Niestety sytuacja na rynku była na tyle fatalna, że nikt nie chciał mnie przyjąć. Przez rok byłem bezrobotny. Kompletnie bezradny i załamany sytuacją. Zadłużenia rosły, a ja wpadałem w błędne koło zaciągania chwilówek na spłatę poprzednich. Fakt, łatwo dostać chwilówkę, ale później ją spłacić… przy ich oprocentowaniu.. to już inna historia.

Telefony się urywały. Czułem się atakowany z każdej strony. W pewnym momencie bałem się choćby spojrzeć na telefon, żeby sprawdzić godzinę. Po 30-40 telefonów dziennie. Z początku je odbierałem i próbowałem tłumaczyć, ale gdy usłyszałem przez słuchawkę, że mogę spać na podłodze albo pod mostem, bylebym tylko płacił… przestałem.

Nasze mieszkanie zostało zlicytowane przez komornika. Rzutem na taśmę udało mi się uzyskać od miasta mieszkanie socjalne o metrażu 35 m2, a i to nie było wcale takie proste. Ciężko się żyje w czwórkę na takim metrażu, ale cóż było robić. Najbardziej jednak dobijała mnie myśl, że na moich oczach odbierano nam cały dorobek, na który pracowaliśmy przez pół życia. W jednej chwili nie mieliśmy gdzie mieszkać.

Światło nadziei pojawiło się w chwili, gdy dostałem pracę w Niemczech. Nie była ona lekka, ale za to dobrze płatna. Nie myślałem długo, spakowałem się i wyjechałem. Tęsknota za rodziną była ogromna, ale długi wcale nie mniejsze. Udało mi się zawrzeć ugody z wierzycielami, aby spłacać długi w ratach możliwych dla mnie do wykonania. Byłem dobrym pracownikiem, bardzo przykładałem się do swojej pracy. Jeśli była taka potrzeba pracowałem za dwóch, co mój szef widział i suto wynagradzał. Znów miałem poczucie nadziei, że może jednak się uda. Pracowałem tak przez pół roku, gdy szef zaproponował przedłużenie umowy na czas nieokreślony. Nie posiadałem się ze szczęścia, że los w końcu się do mnie uśmiechnął.

Euforia nie trwała długo, bo jak to w życiu bywa  – człowiek może mieć plany, ale los i tak zrobi swoje. Doznałem poważnego wypadku przy pracy. Całkowicie zgruchotałem nogę od biodra aż po kolano. Niewyobrażalny ból, który definitywnie mnie unieruchomił. Musiałem przejść poważną operację w Niemczech, podczas której wkręcili mi w nogę kilka śrub, ponieważ sama nigdy by się nie zrosła.

Znów pojawiła się czarna rozpacz i powrót do Polski. Dopóki dostawałem zasiłek chorobowy to płaciłem co się dało. Jednak wierzyciele widząc moją sytuację, zerwali ugody i skierowali sprawy wyżej. Żona nie mogła podjąć się pracy, ponieważ miała problemy z kręgosłupem i też czekała ją operacja. Do tego pojawiły się u niej stany depresyjne. Znów byliśmy w kropce. Nawet przestało wystarczać na opłacenie mieszkania. Ja przez swój stan zdrowia, również nie mogłem pracować.

Dopiero, gdy zapoznałem się z terminem upadłości konsumenckiej oraz, gdy kancelaria specjalizująca się w tym temacie objaśniła mi szczegółowo cały proces, przekonałem się. Postanowiłem spróbować nie widząc już dla siebie innego rozwiązania. Dziś jestem szczęśliwym i wolnym człowiekiem, choć doświadczenia przeszłości na zawsze we mnie pozostaną. Są dla mnie lekcją życia i zawsze będę pamiętać wieczory, gdy chciałem z tym wszystkim skończyć raz na zawsze. Dziś wraz z rodziną żyjemy na przyzwoitym poziomie odbijając się od dna. Nie dzwonią już do mnie komornicy ani widykaorzy. Dawno nie czułem takiej wolności.

Jesteśmy otwarci na rozmowę z Tobą. Skontaktuj się z nami.

Każda historia jest inna, tak jak i jej bohater. Zrób pierwszy krok do nowego życia i pozostaw swoje dane. Skontaktujemy się z Tobą i znajdziemy rozwiązanie.

Zostaw kontakt, oddzwonimy