Mam na imię Rafał i pochodzę z Wrocławia. Mam 49 lat i jestem ojcem wspaniałego syna, który niedawno poszedł na studia. Zawsze chciałem, aby niczego mu nie brakowało, więc dawałem z siebie 200% kosztem własnego zdrowia.
Moja historia ma początek jeszcze przed moimi narodzinami. Mój ojciec, dziadek i pradziadek byli płytkarzami, więc i mi został przypisany ten zawód. Nigdy nie próbowałem z tym walczyć – dopóki pozwalało mi na to zdrowie to nie miałem nic przeciwko tej pracy. Dzięki niej poznałem moją obecną żonę, ponieważ miałem zlecenie w domu jej rodziców. Do dziś potrafimy się z tego śmiać.
Do 22 roku życia pracowałem wraz z moim ojcem. Ostatecznie w 1993 roku zdecydowałem się na otworzenie własnej działalności gospodarczej ukierunkowanej oczywiście na płytkarstwo. Działalność ta pozwoliła mi na wzięcie kredytu na dom, w którym obecnie mieszkam z żoną i synem. Nie przewidziałem, że złote lata kiedyś się skończą. Mimo faktu, że dobrze wykonywałem swoją pracę to konkurencja na około zaczęła się panoszyć do tego stopnia, że zacząłem tracić klientów, a tym samym płynność finansową.
Zdecydowałem się wówczas na podjęcie działań w kierunku wyjazdów za granicę. Chciałem zostać przy swoim zawodzie, więc szukałem zleceń, które pozwolą mi na kontynuowanie swojego fachu. Z czasem zacząłem doświadczać coraz większego bólu kolan. Mogłem to przewidzieć, ponieważ jest to niestety nieodłączna dolegliwość zawodowych płytkarzy. Mój ojciec już od wielu lat wstecz zaprzestał wykonywania takich prac. Dla mnie jednak liczyło się to, że w domu czeka na mnie rodzina i zobowiązania, które nie poczekają.
Mój wyjazd za granicę trwał kilka miesięcy. Moi pracodawcy u których pracowałem na kontrakcie zaczęli zauważać, że nie jestem w stanie wykonywać już zleceń z taką efektywnością jak na początku naszej współpracy. Niestety musiałem wrócić do Polski z zaleceniami udania się na rehabilitację. Dotychczas ignorowałem te bóle, a przynajmniej bardzo się starałem, jednak po wizycie u lekarza usłyszałem, że jest to choroba zwyrodnieniowa. Było za późno na leczenie farmakologiczne i wskazana była operacja na którą nie mogłem sobie pozwolić. Wiedziałem, że unieruchomi mnie ona na zbyt długi czas co spowoduje lawinę konsekwencji.
Po raz kolejny włożyłem swoje zdrowie w buty i zacząłem szukać nowych rozwiązań. Zdecydowałem się na przebranżowienie, aby móc dalej pracować nie obciążając tak kolan jak dotychczas. Znalazłem ogłoszenie o pracy za granicą w budowlance w Holandii przy wykończeniach wnętrz. Warunkiem podjęcia współpracy było prowadzenie działalności. Uznałem, że jest to alternatywa, która spadła mi z nieba.
Zlecenie miało trwać trzy miesiące i w istocie nie trwało ani dnia dłużej. Jednak wypłaty do dziś nie zobaczyłem. Okazało się, że trafiłem na oszusta, który rozpłynął się, a ja zostałem z nieopłaconymi długami. Wróciłem do Polski z podkulonym ogonem. Przytłoczenie w postaci ponaglających telefonów o zapłatę, wezwań listownych oraz grożenie komornikiem, skłoniły mnie do zaciągnięcia pierwszej w moim życiu chwilówki. Pozwoliła ona na pokrycie zaległości w ZUS i US oraz kilku rat kredytu. Było to jednak rozwiązanie krótkowzroczne, ponieważ pieniądze się rozeszły a zadłużenia finalnie zostały. Nie było mnie stać na nic, ani na życie, ani edukację dziecka, rehabilitację… Poczułem się osaczony, zastraszony. Doszło to do tego stopnia, że bałem się spojrzeć do skrzynki na listy, żeby nie zobaczyć przypadkiem kolejnego wezwania do zapłaty.
Stałem się apatyczny i rozdrażniony. Naprawdę zawsze byłem spokojnym człowiekiem, którego trzeba umieć wyprowadzić z równowagi – wówczas drażniła mnie każda błahostka. Zacząłem tracić wiarę w lepsze jutro. Którejś nieprzespanej nocy, gdy w domu panowała niepokojąco głośna cisza, postanowiłem poczytać. Trafiłem wtedy na informacje o upadłości konsumenckiej. Tej nocy wiele się zmieniło w mojej głowie. Następnego dnia podjąłem kroki i wykonałem pierwszy telefon. Otworzyło to przede mną możliwość umorzenia zadłużeń.
Jeszcze kilka miesięcy temu byłem na granicy załamania nerwowego. Dziś na nowo cieszę się życiem i czerpię z niego jak najwięcej. Przez zaufanie niewłaściwej osobie straciłem grunt pod nogami i zacząłem tonąć w morzu zadłużeń. Dziś prowadzę spokojne życie. Stać mnie na leczenie i zwyczajne wakacje raz w roku w górach, które tak kocham. Boję się myśli, że gdybym tamtej nocy nie trafił na to ogłoszenie to dziś mogłoby mnie tu nie być.